Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Ameryka Południowa 2006 - łosiowy debiut podróżniczy    Życie po Kolumbii
Zwiń mapę
2006
26
sty

Życie po Kolumbii

 
Ekwador
Ekwador, Quito
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2955 km
 
Na granicy zero problemów, choć lekka kolejka. Uzyskujemy stempel od Kolumbijczyków (dziś kończy nam się wiza kolumbijska!!!), przechodzimy mostem granicę, kolejny stempel od Ekwadorczyków, tu wizy nie trzeba. Jedziemy na pobliski dworzec i nagabywani przez naganiaczy kupujemy niewiarygodnie tanie bilety do Quito w eleganckim autobusie (4$ za 5h podróży). A tak, tu płaci się dolarami, normalnymi amerykańskimi i to od 6 lat. Tylko monety mają z własnym rewersem, zupełnie jak euro w Europie. Nie pytajcie, jak to działa, ale działa.
Muzyka w autobusie o niebo lepsza niż w Kolumbii, przynajmniej nie śpiewają o zawodach miłosnych. Dla odprężenia głupawe filmy kung-fu i horrory klasy Z. Ekwadorskie szosy wyglądają lepiej niż kolumbijskie, kierowca jedzie też znacznie spokojniej, ogólnie mniejszy stres. Tylko kibel zamknięty na klucz i trzeba latać do kierowcy za każdym razem. Po co???? Po poboczach widać, ze wjechaliśmy do bogatszego i lepiej rozwiniętego turystycznie kraju. Widoki też nie są złe.
W końcu Quito, zapada już zmrok. Wysiadamy na dworcu. Dzwonimy do znajomego z internetu. Niestety, wystawił nas i wyjechał za miasto. Szukamy zatem hotelu i po krótkim czasie go znajdujemy. Szybka kolacja u Chińczyka i spać, bo podobno tu niebezpiecznie nocami chodzić.
Czwartek. Klimat idealny, 22C. Wysokość 2850 mnpm. 1,5 milionowe Quito podzielone jest na 2 części, kolonialne stare miasto będące na liście Unesco i nowe miasto, podobne do wielu innych na kontynencie, np. Bogoty, czyli wieżowce i klockowata zabudowa. Miasto dzieli na pół góra, pod którą przejeżdża się tunelem. Oczywiście jak większość miast tutaj rozciąga się na wzgórzach. Stare miasto nas zaszokowało. Myśleliśmy, że w Am. Pld. nic takiego nie znajdziemy, a tu na powierzchni 2-3x wiekszej od centrum Krakowa znajdujemy piękne stare budynki i kościoły porównywalne chyba tylko z czeską Pragą. Wiele budynków jest z XIX-XX w., ale są wspaniale stylizowane i nie ma w nich nic z tandety. A przepych wnętrz katolickich świątyń zapiera dech w piersiach i nie da się porównać z niczym co widzieliśmy w Europie. Zresztą obejrzyjcie fotki. Dziesiątki skwerków, zakamarków, uliczek, punktów widokowych, kawiarni, knajpek, aż się w glowie kręci. Tydzień nie wystarczyłby na zwiedzenie całości. A w nowym mieście też jest kilka muzeów... Trudny wybór, będzie trzeba decydować...Tymczasem polecam zdjęcia.
W końcu zdyszanych od wrażeń zaskakuje nas noc. Wracamy do hotelu. Noc.
Piątek. Wybieramy się do pobliskiego Mitad del Mundo, w którym znajduje się pomnik równika. @@To tu francuska ekspedycja w XVIII wieku ustalila polozenie rownoleznika z numerem 0. Dojazd do miejscowosci oddalonej 22 km zajmuje nam 2h i trzy przesiadki, niesamowity balagan komunikacyjny. Nawet policjanci nie bardzo wiedza, jak pokazywac droge.Przy okazji, ciekawostka dla mieszkancow Gdyni: maja tu trolejbusy (funkcjonuja calkiem calkiem). W koncu docieramy, kupujemy bilety i wchodzimy. W srodku okazuje się, że Francuzi się pomylili i prawdziwy rownik znajduje się 300m dalej, w innym muzeum. Hehe dobre, ale oczywiscie przykladnie robimy sobie zdjecie, Asia na jednej polkuli, ja na drugiej. Potem zwiedzamy muzeum z "prawdziwym" rownikiem, w ktorym przewodnik wykonuje kilka interesujacych doswiadczen, ktore podobno mozna wykonac "tylko na rowniku". Ogladamy tez tzantze, specjalnie spreparowana kiedys przez lokalnych Indian glowe malego chlopca, zmniejszona ok. 2-3x (takie rytualy wykonywano na glowach wrogow, osob zhanbionych i wielkich wojownikow oraz szamanow). Wyglada to dosc obrzydliwie, ale jest niewatpliwie fascynujace. Uczymy się tez poslugiwac indianska plujka, jak widac na zdjeciu. Zmachani wracamy do miasta i rzucamy się na pobliski targ rzemieslniczy wyglodniali ekwadorskich rekodziel. I tak mija drugi dzien. Noc zastaje nas w kafejce netowej...
Mielismy do Ekwadoru wpasc tylko na 10 dni, ale nie wiem, czy to się nie przedluzy. Kraj jest uroczy, dosc tani, niewielki a na tej malej powierzchni jest ogromna roznorodnosc i sporo do zwiedzania. Na razie trzeba podjac decyzje, czy zostajemy w Quito jeszcze jeden dzien... A zatem do napisania... :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4