Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Azja dla początkujących    Ayutthaya pelna cudow
Zwiń mapę
2010
01
gru

Ayutthaya pelna cudow

 
Tajlandia
Tajlandia, Ayutthaya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 243 km
 
Do wszystkich atrakcji Tajlandii można pojechać busem dla turystów, a bilet wygodnie kupić w pobliżu hotelu. Przyznam, że ta ostatnia okoliczność nęci, ale nie uśmiecha się nam zwiedzanie wszystkiego z bandą farangów. Z możliwości tej korzysta jakieś 95% przyjezdnych, więc łatwo się od turystycznej stonki odizolować, jeżdżąc autobusami państwowymi ruszającymi z dworców. Niedogodność jest taka, że nigdy nie wiadomo ile potrwa dojazd na jeden z dwóch głównych dworców, zwłaszcza na dalszy, północny. Trudno mówić o godzinach szczytu, bo korek się nigdy nie rozładowuje. Jeżeli nagle się rozluźnia, jest to raczej kwestia przypadku niż pory dnia. Nikogo nie dziwi, że w pewnych miejscach (zwłaszcza w okolicach ZOO) stoi się przez kilka czerwonych świateł z rzędu (a każde trwa po kilka minut, które odlicza specjalny wyświetlacz). Jest masa dróg szybkiego ruchu, estakady plączą się prawie jak w Pekinie, a sterczy też mnóstwo filarów czekających na połączenie w kolejną. Jednak miasto liczące 12 mln mieszkańców nie może być przejezdne i kropka. Zwykle jak wracaliśmy z dworca, w okolicach ZOO wysiadaliśmy z taksówki po 10 minutach bezruchu, a dalej jeszcze godzinka piechotą do hotelu. Gorzej jak wieczorem chce się dojechać na dworzec. Bezpośrednio taksówką nawet boję się zgadywać ile by to zajęło. Transportem kombinowanym: kolejką nadziemną (Skytrain), plus kawałek taksówką do stacji i potem od stacji – zajęło nam to godzinę i piętnaście minut. To na tyle dygresji transportowych. Z kolejną jednodniową wycieczką wybraliśmy się do dawnej stolicy, Ayutthaya [czyt. aJUtaja]. Tam wynajęliśmy tuk-tukarza (z żoną do towarzystwa :)) na 3-godzinny objazd okolicznych świątyń. Trzeba było ostro targować, bo wyszedł od nierealnej ceny. Z rzeczy najbardziej godnych uwagi:
• dziedziniec przez naszego kierowcę zwany „many Buddas” tzn. dziedziniec świątyni Phra Chedi Chaimongkol, w której wokół ogrodzenia ustawiono jednego Buddę za drugim i jest ich tam z kilkaset – przypomina moaie z Wyspy Wielkanocnej;
• głowa Buddy uwięziona w drzewach - Wat Mahathat (szukajcie po prawej stronie od ruin, blisko wejścia);
• wielki posąg siedzącego Buddy w Wat Phanan Choeng. Sam posąg piękny, ale też w ślicznym otoczeniu – na tle ścian i sufitu malowanych w gustowne czerwone wzorki. Posąg stoi tuż przy wejściu, wiec nagle niespodziewanie się na niego prawie wchodzi i aż zapiera dach, taki wielki. Ma ze 20 m wysokości, więc jakby wstał – przewyższyłby Chrystusa ze Świebodzina!;
• kamienne posągi leżącego Buddy - największy, 40-metrowy na terenie Wat Lokayasutha. Dziwiły nas złotawe plamy na ogólnie poczerniałym kamieniu. Okazało się, że wierni przyklejają do niego na szczęście kawałki niby-folii aluminiowej, a właściwie to czegoś bardziej wiotkiego, bo się toto rozciera w palcach;
• ruiny Wat Chaiwatthana Ram – symbol Ayutthaya, kompleks świątyń w stylu khmerskim
• ładnie rzeźbiony złoty posąg Budy, a w kapliczce obok posąg kamienny Buddy jeszcze przed doznaniem oświecenia (jeszcze nie siedzi w pozycji lotosu).
Z drobnymi wyjątkami, posągi Buddy w Tajlandii ogólnie trzymają się jednego wzoru: poważna mina, przymknięte oczy, wysokie uszy, a na głowie kok ze szpicą na rządkach równych loczków. Zupełnie inny od rubasznego uśmiechniętego grubaska z Chin. Tyle się świątyń w Ayutthaya i Bangkoku naoglądaliśmy, że więcej już nie wchłoniemy. Przenosimy się w inne klimaty.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
fylyp
fylyp - 2010-12-06 19:13
Bardzo fajny ten Budda w korzeniach (bez nosa), korzenie były prawdziwe, czy betonowe, bo trudno orzec?

Weźcie nie przesadzajcie z tą "stonką" i "bandą", każdemu pewnie się zdarza, zwłaszcza przy takiej masie naciągaczy, koników i innych stuk-puków. Izolujących się pewnie z kolei kochają kieszonkowcy i inni doliniarze :]
 
bzmot
bzmot - 2010-12-10 13:47
Korzenie jak najbardziej prawdziwe. Głowa się odlupała kiedyś od posągu, a potem wyrosło tam drzewo, które ją w siebie wbudowało. Dziwne ale prawdziwe.
To nie jest tak że unikamy innych turystów jak ognia. Ale zdarzają się takie egzemplarze, które na długo zniechęcają do towarzystwa innych przyjezdnych. Taj mi nie urządzi w autobusie karczemnej awantury o rozkładanie fotela, a to nam się ostatnio zdarzyło z dwiema gracjami z kraju zachodniego. Brrr, jak najdalej.
 
Obserwator
Obserwator - 2010-12-15 11:32
Bo Taj jest niski ;)
 
bzmot
bzmot - 2010-12-16 03:44
Może i niski, ale przede wszystkim dobrze wychowany. Ja się potem z idiotką zamieniłam na fotel i naprawdę nie było na co narzekać. Zresztą kłóciła się tylko po to, żeby jej było na wierzchu. Na zamianę zgodziła się dopiero po negocjacjach z osobą postronną, która miała dosyć jej głośnych narzekań. Wcześniej wolała demonstracyjnie kopać mój fotel co 10 sekund.
 
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4