Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Azja dla początkujących    Łoś morski i niemorski
Zwiń mapę
2010
19
gru

Łoś morski i niemorski

 
Tajlandia
Tajlandia, Khao Lak
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2992 km
 
No więc pojechałem na rejs i w sumie było całkiem całkiem. Międzynarodowa obsługa i pasażerowie z różnych stron świata, niezłe żarcie (za dużo!!!) i ciekawe widoki. Tylko zdjęć dla was nie mam, bo przez pierwsze dwa nurkowania przyzwyczajałem się na nowo do sprzętu, a na trzecim zalało mi aparat, bo obudowa przeciekła. Nie wiem jeszcze, co na to Uniqa, ale ubezpieczenie jest po to, żeby je honorować, więc przypuszczam, że aparat (martwy rzecz jasna) nie będzie problemem, ale obudowę muszę wysłać do Ikelite do USA w celu diagnozy/naprawy, co pozbawi mnie jej na co najmniej kilka tygodni – syf na podróży, która jest w sumie półnurkowa...
Dobrą rzeczą jest to, że jeszcze dwa dni wcześniej miałem zapalenie gardła z przerzutami na oskrzela i kaszlałem niesamowicie. Więc bałem się, że nie będę mógł nurkować. No i przełamałem swoją inercję, udając się w Bangkoku do lekarza (kaszel męczył nas na zmianę prawie od początku podróży – to ta cholerna klima i zimne napoje oczywiście, jak zwykle). Lekarka dała mi baterię pigułek, w tym drogie antybiotyki i po dwóch dniach byłem jak nowy, w sam raz na pierwsze, poranne nurkowanie (dosłownie minęły 48h od wizyty u lekarza!) Ja to jednak jestem twardy :) Z ciekawszych zaleceń: miałem nie jeść owoców ani nie pić nic słodkiego, bo „bakterie w twoim gardle żywią się słodyczą“. Nie wiedziałem, czy to nie żart, ale na wszelki wypadek się zastosowałem. Asia też poszła, ale w sumie pro forma, bo już wcześniej wyleczyła się prawie do końca antybiotykiem, który w aptece dano nam bez recepty.
Dryl na tym statku był niezły, bo szefem wycieczki była taka jedna z Niemiec (jedyna nieprzyjemna osoba, jeśli o mnie chodzi). Wpisywanie się na listę śniadaniową wieczorem, bo inaczej nie będzie śniadania. Odkładanie sprzętu po nurkowaniu tak, a nie inaczej, bo jak nie to będzie trzeba wykupować go, jak fanty, za piwa. Itd. itp. Oczywiście była lodówka z napojami i piwem, za które trzeba było płacić. Wpisywałeś się na listę i płaciłeś na końcu. Niemra zastrzegła, że codziennie tajska załoga będzie porównywać listę ze stanem lodówki i jeśli nie będzie się zgadzać, nazajutrz lodówka będzie zamknięta do wyjaśnienia. Uznałem to za nietakt i żenuę, ale co się okazało? Drugiego dnia brakowało 10 piw. No to faktycznie jest obciach. Przy cenie 5 czy 6 zł za puszkę piwa, wyobrażacie sobie? Na szczęście ludzie zrzucili się, żeby to pokryć. Ja nic nie piłem, więc pozostałem poza całą sprawą.
No to z tych rzeczy, które widziałem i których zdjęć nie mam: najciekawsze to rekin znany jako zebra shark (żeby jeden! było ich sporo), eagle ray, żółwie, anemonki, kraby, krewetki (zwłaszcza nocą), fajne fląderki, różne trujące skorpeny, pełno ognic, piękne korale i gorgonian fans, nudibranchs i sporo innych rzeczy. Mantę widziała tylko jedna grupa, jak zwykle. Rekina wielorybiego brak, też jak zwykle. Angielskich nazw nie chciało mi się sprawdzać, sorry.
Wróciłem ciut zmachany. Nie z wysiłku, ale od nadmiaru azotu pewnie. Jednak 4 nurkowań dziennie jeszcze nie robiłem. Ale warto było, zdecydowanie. Bo 4 dniach żarcia nonstop tajskiego (choć pysznego!) z przyjemnością wgryzłem się w pizzę na suchym lądzie.

W Khao Lak w tym czasie lało, mimo że pora niby niedeszczowa, więc ja – łosica – się morzem nie nacieszyłam. W jedynym suchym, choć bynajmniej nie słonecznym dniu poszłam przed siebie aż zaszłam do jakiejś plaży w parku narodowym (Small Sandy Beach). Jedyna wiadomość warta uwagi jest taka, że na plaży spotkałam artystów. Artyści byli skromni i nie chcieli się narzucać, więc z początku widać było tylko ich dzieła. A sami artyści wychodzili z ukrycia dopiero, jak uznali, że ciekawscy już sobie poszli. Zaczaiłam się i podglądałam ich przy pracy. Artyści mają niecały centymetr wielkości, na grzbiecie noszą skorupkę, a w razie zagrożenia spieprzają do norki pod ziemią. A potem wychodzą i wracają do pracy. Dwa szybkie ruchy łapkami i buch! kolejna kulka ląduje w równym rządku obok sąsiadek. I tak powstają, w mgnieniu oka i z niezwykłą zrecznością, idealnie koncentryczne kręgi. Nie wiem czemu służą, pewnie do podrywania lasek :).

Hihi, już wiem! Krab wygrzebuje z norki piasek i przesiewa go w poszukiwaniu żarełka. A potem, żeby ten sprawdzony piasek mu się nie mylił z piaskiem czekającym na przesianie - formuje sobie te kulki. A rzuca je w symetryczne wzorki ze względu na ergonomię ponoć (taka jest hipoteza) - że niby w ten sposób najmniej się nachodzi. Pan Google rządzi! 
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4