W celach nurkowych z Nuts Huts wybraliśmy się na położoną na południowym koniuszku Boholu wyspę Panglao. Na wyspę dojeżdża się mostem. Wyspa w sumie składa się z samych hoteli i ośrodków nurkowych. Znaleźliśmy jakiś niedrogi (jak na okoliczne warunki) hotel z klimą i netem (1000 peso). Następnego dnia nurkowałem na wyspie Balicasag położonej o 45 minut drogi łódką od Panglao – to najbardziej okrzyczane miejsce nurkowe w okolicy. Piękne korale, ładne rybki. Sami zobaczcie. Moimi współpasażerami byli ponurzy Niemcy, którzy do rozmawiali tylko ze sobą, jeśli w ogóle. Następnego dnia zrobiłem w sumie to samo, tylko w innym centrum nurkowym i z bandą ponurych Rosjan. Widoki podobne. Ogólnie nieźle, 1 nurkowanie przeciętnie 1200 peso (z własnym sprzętem). Poza tym miejsce nieciekawe, same hotele, knajpy i windowanie cen (które i tak są wysokie). Po ostatnim nurze drugiego dnia mieliśmy zamiar złapać prom na wyspę Negros do Dumaguete, żeby tam kontynuować nurkowanie. Ktoś nas niestety źle poinformował co do czasu dojazdu z hotelu do portu na Boholu, bo spóźnilibyśmy się na prom, ale nie spóźniliśmy się, bo prom odwołali z powodu złej pogody (jakieś prundy od Chin ido złe, czy cóś, panie). Znaleźliśmy tani hotel i udaliśmy się do jedynego sensownego miejsca w smutnej stolicy Boholu (Tagbilaran), czyli do centrum handlowego. Noc przebiegła spokojnie. Rano musiałem pojechać do portu, żeby sprawdzić, czy prom jedzie, bo dodzwonić się nie sposób. Jechał, kupiłem, wypłynęliśmy.