Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Azja dla początkujących    Śladami Dżemsa Bonda
Zwiń mapę
2010
23
gru

Śladami Dżemsa Bonda

 
Tajlandia
Tajlandia, Phangnga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3088 km
 
Następnego dnia wyruszyliśmy do Phangnga, miasteczka nieturystycznego, ale słynnego z malowniczej zatoki z... krasowymi filarami wystającymi z wody. Wiemy, co powiecie, ale tamto było na jeziorku, a to – na morzu. Poza tym tu miało być jeszcze bardziej malowniczo. Autobus podwiózł nas pod samą agencję turystyczną, gdzie szybko wykupiliśmy wycieczkę z noclegiem i posiłkami. Wycieczka miała mieć wiele atrakcji, ale w sumie sprowadziła się do tego, że z agencji zabrali nas do jakichś małych jaskinek na obrzeżach miasta (ze 200 m wybetonowanych i oświetlonych ścieżek), a potem łódką godzinkę przez jakieś zarośla namorzynowe rzeką aż do ujścia i zatoki, na której faktycznie było malowniczo. Przez pół godziny byliśmy na jakiejś plaży zwanej „Wyspa Jamesa Bonda“ (kręcili tam ponoć „The Man with a Golden Gun“, na której głównymi atrakcjami było więcej skałek wystających z wody i armia koreańskich turystów, cykających foty w ilościach ponadjapońskich. A potem nocleg w pobliskiej wiosce muzułmańskiej (tu, relatywnie blisko Malezji, widzimy coraz więcej mahometan i zachuszczonych kobiet). Wioska była postawiona na palach w zatoce pod wielkim klifem i malowniczo położona na wodzie, ale nie było w niej nic specjalnie ciekawego oprócz starego, zdezelowanego meczetu i wielu opisanych po angielsku skarbonek, w których zbierano na budowę nowego. Cała jest też zastawiona kramami z badziewiem dla tajskich turystów. (A ja się wtrącę, że właśnie ciekawe było, że na palach stoi nie jakaś bidna prowizorka, tylko całkiem normalna wioska, z betonowanymi ulicami i z domkami w normalnym standardzie, z kafelkami itd.!) Szum morza tulący nas do snu wraz ze śpiewem imama powinien być zaletą, ale panowie z naszego hostelu uznali, że noc będzie świetną porą na naprawę przegniłych desek mola, więc do snu przygrywały nam młotek, piła i wiertarka, tak zdaje się do 11 czy 12 w nocy. Na nasze protesty po prostu debilnie się uśmiechali i robili dalej swoje. Interesujące, że z takim brakiem wychowania w Tajlandii pierwszy raz spotykamy się dopiero wśród muzułmanów. Zobaczymy, jak będzie w Malezji. Na plus trzeba zapisać dobrą kolację, a zwłaszcza zupę, która zdawała się składać z samego chili, ale mimo że aż zatykała gardło, była też cholernie aromatyczna i bardzo bardzo smaczna.
Następnego dnia śniadanie i odstawienie do miasteczka. Autobus, pikap i jedna łódka dalej i już jesteśmy na teoretycznie odludnej plaży, teraz jednak – święta! - wypełnionej turystami. Resztą sił znajdujemy jeden z ostatnich wolnych domków w przystępnej cenie i zalegamy! Dalsza relacja po świętach! Aha, dodam tylko że w odróżnieniu od zalewu Ratchaprapa, zatoka Phangnga jest ładnie widoczna z brzegu, można sobie wzdłuż niej przejechać, a wiemy z cudzych relacji, że świetnie się też po niej pływa kajakiem.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
kiclaw
kiclaw - 2010-12-24 16:46
Wesołych Świąt! :)
 
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4