Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Ameryka Południowa 2006 - łosiowy debiut podróżniczy    Na plaży bez zmian :)
Zwiń mapę
2006
02
sty

Na plaży bez zmian :)

 
Kolumbia
Kolumbia, Santa Marta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1139 km
 
[wow! ten oraz kolejne wpisy znalazły się w back-upie na komputerze. Blogspotowi się zagubiły.]
Od przyjazdu byczymy się na plaży i wciągamy przez słomkę egzotyczne soki z nieznanych owoców w litrowych wiaderkach (taki tu zwyczaj :) Sylwester był gorący, chociaż na żadną imprezę nie poszliśmy. Siedzieliśmy sobie zrelaksowani na plaży, obserwując rozbawiony tłum. Niektórzy nawet tańczyli. Atmosfera bardzo sympatyczna. Niestety, 15 minut przed północą zdałem sobie sprawę, że nie mam komórki i popędziłem do kawiarenki netowej, gdzie ostatnio bywaliśmy. Tam oczywiście mojego telefonu nie widzieli. Zastrzegłem w idei kartę i wróciliśmy na plażę, ale nie było już szans, żeby dostać nawet butelkę wina, nie mówiąc o szampanie, więc zmieszaliśmy poncz pomarańczowy z lokalnym piwem i bylo git :) Sztuczne ognie nieśmiałe, ale w świetle miejscowych regulacji ostro tępiących tego typu dywersję tłum i tak był rozanielony, że w ogoóle jakiś dysydent coś wystrzelił z drugiego końca zatoki. :) Komórka godzinę później znalazła się w piasku na plaży ręką pewnego sympatycznego chłopca w zasięgu mego rozleniwionego wzroku. Szybko podbiegłem i z grzecznym uśmiechem oraz "gracias" mu ją wyrwałem, a następnie wycofałem się na z góry upatrzoną pozycję przy łosiu patrząc bacznie na zaniepokojoną rodzinę biednego znalazcy :) A więc happy end na nowy rok.
Potem znow kilka dni byczenia się na plaży - cholernie senne te Karaiby..:D, a następnie wycieczka do lokalnej atrakcji - parku narodowego Tayrona. Już na wstępie zdzierają z cudzoziemców 3x więcej za wstęp, ale przynajmniej się z tym nie kryją. Na miejscu spotykamy grupkę sympatycznych młodych Kolumbijczyków (3 pary), do których chętnie dołączamy się i z którymi spędzamy następne 3 dni (głównie na kąpielach w rajskich okolicznościach przyrody, wycieczkach po zabagnionych lasach w poszukiwaniu resztek pradawnych miast indian Tayrona, kolejnych ąapielach a wieczorem na piciu lokalnego rumu, tequili i innej kontrabandy, którą przedsiębiorcza młodzież przemyciła do parku, jak również palenia najróżniejszych świństw. Nowo poznani znajomi są z Medellin, mamy nadzieję jeszcze się z nimi spotkać. Indiańskie pamiątki Kolumbijczycy strasznie hołubią, ale dla outsidera marnie wygląda taka Tayrona. Po kilku godzinach marszu w błocie i mulich bobkach, pod opieką samozwańczego przewodnika ("sami nie traficie, bo szlak się urywa w dżungli", buahahaha), dociera się do "zrekonstruowanej osady" czyli w miejsce 10-tysięcznej stolicy indiańskiej dwie kryte słomą chatki z małym gościem w śmiesznej czapce, który zbiera od gości wpisy do księgi pamiątkowej - jest dużo rubryczek, dane teleadresowe razem z e-mailem, które sprzedaje potem zaprzyjaźnionym spamerom :-)
W powrotnej drodze z parku łapiemy płatnego stopa (mają głowę do interesów!) i jedziemy rozklekotanym willysem do Santa Marty. W połowie drogi, żeby nie płacić myta za przejazd płatną drogą krajową, kierowca zbacza na jakieś manowce i teraz już wiemy, za co się płaci "peaje": za to, żeby jechać czymś co wygląda jak droga a nie jak robótka ręczna. Asia przyznaje się że przez resztę drogi myślała że zostaliśmy porwani :) Droga ni to gruntowa, ni to asfaltowa, huśtając się na wszystkie strony zwalniamy do tempa ludzkiego chodu, aż na zadupiu, gdzie psy szczekają dupami, zatrzymuje nas staruszek, który na drodze rozciągnął sznureczek, swoje prywatne peaje. Za drobniaki grzecznie opuszcza swój "szlaban" i snujemy się dalej aż szczęśliwie docieramy z powrotem do cywilizacji.
W parku spaliśmy głównie na hamakach, w ostatnią noc o mało nie zżarły mnie komary, bo zapomniałem się spryskać, więc teraz odchorowuję i wpis jest z musu krótki. Może trud jego czytania trochę wynagrodzą wam fotki. Następny przystanek: Cartagena, lokalna perełka architektoniczna i duma wszystkich Kolumbijczyków, od Botero przez Escobara po Uribe. Myślę, że będzie działo się więcej.. :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4