Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Ameryka Południowa 2006 - łosiowy debiut podróżniczy    Nariz del diablo i Cuenca
Zwiń mapę
2006
06
lut

Nariz del diablo i Cuenca

 
Ekwador
Ekwador, Cuenca
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3276 km
 
Lapiemy autobus i na noc zajezdzamy do Riobamby. Miasto dosc duze, ale o godzinie 21 soltys zwija internet, stad opoznienie w relacjach. Los droga losowania wygrywa zaszczytna misje wyjscia, skoro swit, na dworzec po bilety na pociag. Na peronie kupa turystow, z tradycyjnym opoznieniem wjezdza lokomotywa z jednym wagonem osobowym plus pozostale - bydlece. Fortelem zdobywam miejsce siedzace, ale okazuje się ze wiekszosci pasazerow i tak zalezy na miejscach na dachu. Szkoda ich, wszyscy mocno okutani, ale deszcz i wiatr niewaski, a prawdziwe widoki zaczna się niepredko. Cala trase – szesc kilometrow – pociag pokonuje w cztery godziny, po drodze dwa
razy się wykolejajac, co sasiedzi Jankesi komentuja jak dziadki z Muppet Show. Ale widoki mrozace krew w zylach, z boku co chwila wyrasta przepasc, a my tu zygzakiem. W kluczowym momencie ladujemy się na dach, wiec nic nam nie umknelo, poza deszczem, ktory ustal. Kiedy wykolejamy się po raz trzeci,zaloga radzi isc dalej piechota, bo do stacji zostalo 10 minut. Na rogatkach Alausi czeka na nas autobus “Cuenca, Cuenca”. Rozbitkowie chetnie się z nim zabieraja, po czym facet w miasteczku kaze wszystkim wysiadac do kasy, zeby kupic billet, po czym cichcem odjezdza. Zdumieni turysci z biletu dowiaduja się ze autobus jedzie za 2 godziny. Jemy cos, zawiadamiamy o przyjezdzie naszego gospodarza z CS, dajemy się oszukac bezczelnej
sklepowej, az przyjezdza autobus. Kibla brak (przed nami 4 godziny, czyli 5),miejsc siedzacych zero, a chetnych kilkunastu. W kasie mowia ze to dzis ostatni, wiec cudzoziemscy desperaci tlocza się w korytarzu. Ostatni stoi na schodach. Obsluga mowi ze polowa pasazerow wysiadzie w miasteczku za 45 minut. Terefere, nie z nami te numery (dzisiaj spotkalismy tych biedakow – dwie panienki usiadly po poltorej godzinie, a chlopak godzine przed Cuenka. Przycisnieta kasjerka zdradza nam ze mozna podjechac taksowka do szosy gdzie lapie się autobusy z Quito omijajace jej miasteczko. Przy szosie stacja, na stacji autobus do Cuenki. Pusty. Pytam gdzie kierowca. Do Kolumbii wyjechal. Pani się nie smieje, powaznie mowie. Siadamy i czekamy. Cos nas mija nie zwazajac na energiczne machanie. Z drugiej strony szosy 40
mlodziakow czeka na autobus w przeciwnym kierunku. Podjezdza w polowie wypelniony, chlopaki z okrzykiem na ustach go szturmuja (szkoda ze aparat schowany) i nawet się mieszcza. Wreszcie zajedza na stacje autobus do Cuenki (opcja pelny luksus) i dojezdzamy na miejsce o przyzwoitej porze, kiedy nasz sympatyczny Rafael jeszcze nie spi. Miasto rzeczywiscie ladne, pelne cacy wycyzelowanych budynkow kolonialnych (troche w typie nowoorleanskiej starowki), dalo się obejsc w jeden dzien (w tym muzeum etnograficzne z duza kolekcja skurczonych glow). Jutro jedziemy ogladac
inkaskie ruiny.. Na zalegle i biezace zdjecia jeszcze troche poczekajcie, bo nie mamy pod reka szybkiego lacza. Papa.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4