Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Azja dla początkujących    Nurkowanie nie zawsze idealne
Zwiń mapę
2011
27
mar

Nurkowanie nie zawsze idealne

 
Filipiny
Filipiny, Anilao
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14924 km
 
Kierowca był na tyle uprzejmy, że wysadził nas pod stacją firmy, która miała nas dalej zawieźć – do Subic Bay. Łoś wyczytał, że może tam odbyć kurs kitesurfingu. Co prawda wyszukane w necie telefony nie odpowiadały, a linki do szkół oferujących kursy się nie otwierały. No cóż, okazało się że kitesurfing w Subic Bay nie przetrwał próby czasu i szkoły się zwinęły. Są za to centra nurkowe, bo odwiedza się tam liczne wraki z drugiej wojny światowej. Łoś dał nura, ale z niesmakiem odkrył, że pod wodą jest martwo, a widoczność jak w belgijskim jeziorze. Nic dziwnego, po erupcji pobliskiego wulkanu rafa obumarła a dno pokryło się grubą warstwą pyłu. Ale że masa ludzi zdążyła zainwestować w centra nurkowe, jakoś interes trzeba ciągnąć. Chociaż prawdziwa atrakcja (nie dla nas, ale dla większości odwiedzających) to życie nocne – dziesiątki drinkbarów, klubów go-go i panienek obsługujących marynarzy. Aż się za głowę złapaliśmy, gdzie nas przyniosło. Z samego rana daliśmy dyla – w zamierzeniu wzdłuż wybrzeża na południe. Niestety albo się wybuli na hydroplan, albo trzeba jechać całkiem naokoło, przez Manilę. Po dwóch autobusach i kilku godzinach później wysadzili nas w Batangas, gdzie, z trudem opędzając się od rykszarzy, wsiedliśmy w jeepneya. Ten wysadził nas w miasteczku Anilao, ulubionego weekendowego nurkowiska bogatych manilczyków. Ale był czwartek, a fama głosi, że poza weekendem całą zatokę można mieć dla siebie. Faktycznie, ale minus jest taki, że nie ma się kto do łódki dołożyć :) Ośrodki prowdzone są przez Filipińczyków i według filipińskich standardów (najwyraźniej bogaty manilczyk nie wybrzydza), więc w pierwszym zaoferowali nam dość prosty pokój bez ciepłej wody i bez klimy za 2500 peso! I nawet tego dnia nie chiało im się nurkować. Jakiś uczynny rykszarz za darmo podwiózł Łosia do tańszego ośrodka i tam się zabunkrowaliśmy. Rzeczywiście, nurkował sam, za łódkę musiał całą zapłacić, ale za 4 nurkowania wyszło w sumie po 1300, więc nie tak źle. Na najbardziej legendarne miejsca nie udało się dopłynąć bo były mocne prądy, ale i tak sporo stworków zobaczył. W zasadzie sam musiał ich wypatrywać, bo divemaster był wyjątkowo nieudolny. Nie znalazł nawet ciężarnych koników morskich, z których to miejsce słynie. W ośrodku do jedzenia były tylko kanapki i omlet, a w miasteczku już tylko garkuchnie (ja się w mojej strułam) i podła pizza z mrożonki. Na drodze prowadzącej do ośrodków nurkowych jest stoisko z halo-halo, gdzie samemu się dobiera dodatki. Wyglądało bardzo apetycznie ale mój brzuch już się nie nacieszył. Przy płaceniu okazało się, że w tutejszych ośrodkach mają dziwne zasady naliczania opłat. Łoś miał zapłacić za divemastera i za butle, a po fakcie okazało się, że również za butle divemastera! Wytłumaczyliśmy szefowej grzecznie, że to nie przejdzie, a ona grzecznie odstąpiła od roszczeń. Potem jeszcze musieliśmy ją naciągnąć na wycieczkę do bankomatu w sąsiednim miasteczku, bo się trochę spłukaliśmy i nie mieliśmy czym zapłacić :) Skasowała nas za to niewiele więcej niż jeepney, za to na autobus do Manili dojechaliśmy dużo szybciej, ale i tak w mieście wylądowaliśmy koło ósmej-dziewiątej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-04-06 10:09
Podwodny swiat-piekny.
 
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4