Geoblog.pl    bzmot    Podróże    Azja dla początkujących    Małpi raj
Zwiń mapę
2011
11
kwi

Małpi raj

 
Malezja
Malezja, Bako National Park
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17287 km
 
Ledwie wróciliśmy z Semenggoh, wsiedliśmy w następny autobus (czerwony, o przecznicę dalej od terminala City Link), do Parku Narodowego Bako. No, nie tak od razu, bo przerwa konserwacyjna w mBanku uniemożliwiła nam wypłatę z bankomatu (słyszał kto takie cuda???) i dopiero z kredytówki innego banku udało się coś wyszarpać. To już nie pierwszy numer jaki nam mBank wywinął w tej podróży. Zapomnieliśmy chyba wspomnieć, że już w grudniu Łosia karta została bezpowrotnie zablokowana, bo system visa wykrył „podejrzany ruch na karcie“ czyli zakup burgera podczas międzylądowania w Bahrajnie i wypłatę z bankomatu w Tajlandii po paru zaledwie godzinach (no faktycznie, coś tu śmierdzi!). Jak visa kartę skasuje, to mBank już nic poradzić w tej sprawie nie może – nasza natychmiastowa reakcja i wyjaśnienia już nie mogły odwrócić lawiny, a mBank nie chiał nam wysłać duplikatu na swój koszt. Poskarżyliśmy się Maciejowi Samcikowi z Gazety, ale uznał, że się niesłusznie czepiamy. Teraz jak bankomat mi mówił, że „konto jest nieważne“ to się przestraszyłam, że i moją kartę zablokowali, ale na szczęście to tylko ta nieszczęsna, kilkugodzinna (!) przerwa konserwacyjna. Do parku dotarliśmy koło trzeciej, więc musieliśmy za całą łódkę zapłacić (47 ringitów). Warto z wyprzedzeniem zabukować pokój z łazienką i klimą za 50 ringitów, bo bez rezerwacji dostaje się tylko pokój bez łazienki, w którym trzeba zapłacić za wszystkie łóżka, żeby go mieć tylko dla siebie. Różnica standardów wielka, a wychodzi tylko 10 ringitów mniej. Pokój trochę zalatywał wilgocią, ale wspólna łazienka i tak była całkiem czysta i z kiblem typu „duduk“ czyli normalnym sedesem, a nie kucanym. W kantynie można tanio kupić całkiem dobre jedzenie – niby zwykłe malajskie szlagiery, ale dobrze zrobione. Ledwie dojechaliśmy, jeszcze przed wejściem na szlak wpadliśmy na stadko nosaczy. No, niezupełnie wpadliśmy, bo biegały sobie pod pomostami, po których się idzie na szlak. Ale były całkiem blisko, tyle że wypięły się na pozowanie. Ruszyliśmy szybko w drogę, pewni, że na szlaku to dopiero ich będzie masa. Niestety ani wtedy, ani następnego dnia, na pętli, z kilkoma odbiciami do punktów przez nosacze lubianych, żadnego zwierzaka nie uświadczyliśmy. Mimo to, widzieliśmy ich pełno - albo na pomostach, albo przy administracji parku, albo przy kantynie. A makaki to już prawie do pokoju się wtarabaniały, trzeba było kijem odganiać. Za to trasy bardzo przyjemne, trochę do góry, troche w dół, w sam raz żeby się trochę spocić, a nie zarżnąć. Zwłaszcza fajne są odcinki wijące się lasem, wzdłuż wielkim omszałych głazów. A namorzyny na plaży Telok Delima to rzeczywiście może być dobre miejsce na nosacze, tylko trzeba później przyjść, koło 17.00. Mieliśmy zostać jeszcze jeden dzień, ale dowiedzieliśmy się przypadkiem, że w innym parku pod Kuchingiem właśnie kwitnie raflezja. Ten największy na świecie kwiat kwitnie tylko tydzień w roku i od czterech miesięcy nas zwodził. Gdzie nie przyjechaliśmy, albo właśnie przekwitł, albo się pąki jeszcze nie zawiązały. Chętnie więc ruszyliśmy mu na spotkanie. Bardzo nam się podobało, że wystarczył jeden telefon do parku – od razu ktoś odebrał i potwierdził, że owszem, raflezja kwitnie już czwarty dzień. Wsiedliśmy w ostatnią łódkę o czwartej - już nie brakowało współpasażerów – i po drodze natknęliśmy się na uciekające wydry.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bzmot
Łukasz Olczyk Joanna Łuczak
zwiedził 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 243 wpisy243 256 komentarzy256 2962 zdjęcia2962 4 pliki multimedialne4